wtorek, 17 listopada 2015

jak jeść, aby naprawdę się odżywiać

Każdy widział zapewne osoby, które pomimo wyraźnej nadwagi i dużych ilości pochłanianego jedzenia wyglądają mizernie, są słabe, na ich twarzy widać oznaki zmęczenia, chorób i niedoborów.
Prawie każdemu znane jest też pewnie uczucie, kiedy pomimo obfitego posiłku oraz pełnego żołądka czujemy chęć, czy nawet przymus dalszego jedzenia.

Dlaczego jesteśmy ciągle głodni?


Dzieje się tak w wielu przypadkach wtedy, kiedy jedzenie dostarcza nam dużą ilość kalorii (głównie z tłuszczy i cukrów prostych), będąc jednoczesnie ubogie w błonnik, witaminy, minerały oraz inne mikroskładniki odżywcze, które są podstawą tego, co ogólnie nazywamy "zdrowiem".




Pozbawiony odpowiedniej ilości tych życiodajnych elementów organizm wysyła nam sygnały, że jest niedożywiony, domagając się kolejnej porcji w nadziei, że zjemy wreszcie odpowiednio wartościowy pokarm. Jeśli jednak będziemy dostarczać sobie wciąż te same, kalorycznie skondensowane, przetworzone albo jałowe produkty, organizm będzie musiał zamieniać w oponkę coraz większe ilości cukrów i tłuszczy, pozostając jednocześnie permanentnie wygłodzony.

Sytaucja taka, poza kiepskim wyglądem i niebezpieczeństwem dorobienia się poważnej nadwagi czy otyłości, odbija się mocno na naszym samopoczuciu oraz ogólnym komforcie życia. Bycie wiecznie niedożywionym oznacza niski poziom energii, niską odporność, zły humor, obsesję na punkcie jedzenia, a na dłuższą metę często nawet depresję.

Niedożywienie grozi osobom na każdym rodzaju diety, również na tych teoretycznie zdrowych i zbilansowanych. Zalicza się do nich także weganizm wysokowęglowodanowy. Sama wpadłam w podobną pułapkę, kiedy jeszcze na początku hclf skupiałam się głównie na zjadaniu dużej ilości kalorii z bananów, daktyli, ryżu oraz ziemniaków. Są to dobre i ważne produkty, jednak oparta tylko na nich dieta będzie jałowa i niewystarczająco odżywcza. Oczywiście pomimo sporych ilości, jakie pochłaniałam, często towarzyszył mi głód, a ledwie mój żołądek nieco się opróżnił, czułam od razu potrzebę zjedzenia kolejnego posiłku. Efektem ubocznym były dodatkowe kilogramy oraz dyskomfort wynikający z tego, że jedzenie kompletnie zawładnęło moim życiem.

Jak to naprawić?


Najlepiej na chwilę zapomnieć o kaloriach oraz przestać myśleć o węglowodanach, tłuszczach i białku. Warto natomiast wrócić do niedocenianego pojęcia gęstości odżywczej. Wskazuje ona, jak dużo składników odżywczych dostarczają nam dane produkty w takiej samej ilości kalorii (np. 100 kcal). Pod uwagę wzięte są 34 składniki (błonnik, wapń, żelazo, magnez, fosfor, potas, cynk, miedź, mangan, selen, witamina A, beta karoten, alfa karoten, likopen, luteina, zeaksantyna, witamina E, witamina C, tiamina, ryboflawina, niacyna, kwas pantotenowy, witamina B6, kwas foliowy, witamina B12, cholina, witamina K, fitosterole, glukozynolany, inhibitory angiogenezy, inhibitory aromatazy, resweratrol) oraz zawartość antyoksydantów (przeciwutleniaczy).

Ranking prezentuje się następująco:




Teraz już chyba łatwiej zrozumieć, dlaczego wystarczy dodać zieleninę do śniadaniowego koktajlu oraz zjeść dodatkową sałatkę do kolacji, aby skuteczniej walczyć z wiecznym uczuciem głodu i natarczywymi myślami o jedzeniu.

Wprowadzenie takich prostych zmian u mnie okazało się zbawienne - jedzenie wiekszych ilości surowych warzyw, w tym zieleniny, pozwoliło mi opanować niepohamowany apetyt, zachować uczucie sytości na dłużej i nie rzucać się na wielkie ilości cukrów prostych.




Wiadomo oczywiście, że nie da się dostarczyć całego dziennego zapotrzebowania kalorycznego z samych produktów o najwyższej gęstości odżywczej, jednak nie o to tu chodzi. Pamiętać trzeba, aby produkty te codziennie znajdowały się w naszej diecie, najlepiej w każdym posiłku, uzupełniając bilans witamin i mikroelementów potrzebnych do tego, abyśmy mogli nie tylko jeść, lecz także odżywiać swoje ciało.

Niska kaloryczność produktów o dużej gęstości odżywczej ma też swoje zalety - możemy spokojnie jeść tak długo, aż poczujemy sytość, bez martwienia się o zbyt dużą porcję. Sterategia taka wspomaga naturalne osiąganie optymalnej wagi, a przy tym zapewnia wysoki poziom energii, zdrowie i dobre samopoczucie.

Myślę, że warto poeksperymentować i poczuć różnicę. Ten styl odżywiania z czasem wchodzi w nawyk, a organizm sam zaczyna domogać się konkretnych produktów. Mnie ciężko już wyobrazić sobie kolację bez dużej sałatki, ciągnie mnie wręcz do szpinaku, rukoli czy marchewki :)

To co, zaczynamy się naprawdę odżywiać, a nie tylko jeść? :)




7 komentarzy:

  1. bardzo dobry, przydatny wpis ;) tabelę zapisuję i zapamiętam jak jeszcze lepiej i zdrowiej komponować swoje posiłki! dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis. Przeczytałam już wcześniej, ale dopiero zebrałam się na komentarz ;)

    Też chciałam poruszyć tę kwestię, ale wyczerpałaś temat w 100%. Pamiętam jak kiedyś było dla mnie niedorzeczne, jak lekarz mi mówił, że jestem niedożywiona, mimo, że moja waga na to nie wskazywała. Jak to człowiek uczy się przez całe życie!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny wpis Kochana ! ja wiem, że ma ogromny problem z zieleniną ale postaram się coś zmienic

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo, bardzo dobrze powiedziane! Ludzie zupełnie nie dostrzegają różnicy między jedzeniem, a odżywianiem. Ale w sumie skąd mamy to wiedzieć, kiedy nikt nas nigdy tego nie nauczył?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy wpis, zwracasz uwagę na istotne sprawy.Tabela bardzo przydatna!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny wpis! Bardzo konkretnie, rzetelnie i prosto.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama prawda;) Znam to i u mnie też tak funkcjonuje ;)

    OdpowiedzUsuń