czwartek, 25 lutego 2016

dlaczego ciągle tyjemy???

"Skąd biorą się nasze nieustanne problemy z rosnącą wagą?" Na to pytanie każdy instynktownie odpowie: "Za dużo jemy i za mało się ruszamy." Wystarczy obciąć porcje, kupić karnet na siłownię i wszystko będzie dobrze. Jeśli jednak to takie proste, dlaczego zatem tak wiele osób nie radzi sobie z nadwagą lub otyłością, próbując po kolei całej masy nieskutecznych diet i wpadając w coraz większą frustrację?

Zapewne dlatego, że taka odpowiedź jest tylko połowniczna. Tak, jemy za dużo, i owszem, za mało sie ruszamy, często nie mając na to po prostu siły ani ochoty. Nasz problem tkwi jednak w fakcie, że jemy za dużo sztucznie skoncentrowanych i nienaturalnych pokarmów, których nasz organizm nie rozpoznaje. Zamiast jedzenia bogatego w wodę, błonnik, witaminy i mikroelementy, wrzucamy w siebie tłuszczowo-cukrowo-białkowe bomby.



Paradoksalnie tym, co nas gubi i przyprawia o wagowe problemy w czasach wszechobecnego, szybkiego i taniego jedzenia jest nasza natura. Ludzki mózg nie zmienił się już znacząco w ciągu ostatnich kilkudziesięciu tysięcy lat, w przeciwieństwie do warunków, w jakich przyszło nam żyć. Nasze instynkty są jeszcze zakorzenione w sytuacji, kiedy kluczowym było zdobycie jak najbardziej kalorycznego jedzenia, a następnie wypełnienie nim żołądka aż po brzegi. Jedzenie do syta to pierwotna i jak najbardziej naturalna potrzeba, zresztą nie tylko dla naszego gatunku. Zwierzęta nie odchodzą od posiłku z brzuchem wypełnionym do połowy. Tłumaczenie nadwagi lub otyłości argumentem, że jemy za dużo, to sprytny chwyt, wmawiający nam łakomstwo, lenistwo i słabą wolę, zmniejszający naszą samoocenę i poczucie własnej wartości. Odwrócenie uwagi od prawdziwego problemu.

Zasada jest prosta - natura wyposażyła nasz mózg w ośrodek przyjemności. Produkuje on dopaminę, źródło miłych doznań, do których chcemy jak najczęściej wracać. Jedzenie = przyjemność, seks = przyjemność. Im bardziej słodkie i tłuste (a więc im bardziej energetyczne) jedzenie, tym przyjemność większa. Nie ma tu miejsca na wątpliwości. Dzięki temu od zawsze instynktownie szukaliśmy najbardziej kalorycznych źródeł pożywienia, co pozwoliło nam całkiem skutecznie przetrwać na powierzchni planety. Dzięki temu wybieramy zawsze słodkie, dojrzałe owoce, ale z tego samego powodu na przykład lepsze od gotowanych ziemniaków wydają nam się frytki (tłuszcz!).

Ewolucja nie przewidziała bowiem industrializacji, masowej produkcji żywności wysoko przetworzonej, ani nieograniczonego dostępu do sztucznie skoncentrowanych źródeł kalorii. Co więcej, do przetworzonych produktów dodawane są substancje, które mają sztucznie pobudzać produkcję dopaminy (najprostsze z nich to chociażby sól, olej i biały cukier). Mechanizm wywoływania przyjemności działa skutecznie, popychając nas ku produktom jak najbardziej słodkim, tłustym, lub najlepiej słodkim i tłustym jednocześnie. Tycie nie jest więc wynikiem słabej woli, czy problemów emocjonalnych, o które czesto obwinia sie osoby otyłe, lecz rezultatem zupełnie naturalnego instynktu, bez którego nasz gatunek nie dotrwałby do dzisiaj. Dokładnie to samo dzieje się w przypadku zwierząt - dając im nieograniczony dostęp do sztucznie skoncentrowanej żywności wzbogaconej o chemiczne dodatki, takie szczury, ptaki czy koty będą jadły tak dużo, aż roztyją się do momentu, w którym trudno będzie im się poruszać.




Nie należy zatem winić siebie ani upokażać się za porażki podczas kolejnych restrykcyjnych diet. Rozwiązanie jest inne. Wystarczy mieć świadomość mechanizmu działania tej pułapki, aby się z niej wyrwać.

Zamiast walczyć ze swoją naturą, zacznijmy z nią współpracować. Słuchajmy sygnałów wysyłanych przez ciało. Pamiętajmy, że nasz mózg potrzebuje uczucia sytości i satysfakcji z posiłku. Wybierajmy jednak takie pokarmy, które można znaleźć w naturze. Jedzmy do syta zdrowe, nieprzetworzone produkty, głównie pochodzenia roślinnego. Zawierają one dużo wody i błonnika, są idealnie zbilansowane pod względem substancji odżywczych. Czy ktoś kiedyś przejadł się marchewkami lub jabłkami? Ile kalorii dostarczy nam duża porcja pieczonych ziemnaków z sałatką czy miska owsianki z owocami, w porównaniu do pizzy z podwójnym serem czy ciasta z kruszonką i lukrem o takiej samej objętości? Owoce, warzywa, zboża, orzechy i nasiona to naturalni sprzymierzeńcy organizmu na drodze do osiągnięcia zdrowej wagi.



Jeśli ograniczymy przy tym do minimum dodatek oleju (który jest niczym innym jak sztucznie zagęszczonym źródłem tłuszczu), wtedy organizm będzie mógł rozpoznać pożywienie i zastosować do niego czujniki sytości i gęstości odżywczej, w które wyposażony jest nasz żołądek. Wypełniająca go ilość naturalnego, bogatego w błonnik i wodę pokarmu stanowi dokładnie odpowiednią ilość kalorii, jaką potrzebujemy zjadać, aby zachować optymalną formę i zdrowie. My zaś będziemy mogli wreszcie pozwolić sobie na sytość, satysfakcję i zero poczucia winy. A wszystko to bez liczenia czegokolwiek! Sprytne, prawda?

Co o tym myślicie? Macie ochotę spróbować? :)



11 komentarzy:

  1. Szkoda, że większość ludzi nie umie tego pojąć :( Świetny post!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy post :-) Zdecydowanie człowiek jest w stanie opanować pewne mechanizmy i nauczyć się samokontroli - tu tkwi diabeł ;-) Nie jest to łatwe, ale jesteśmy istotami rozumnymi i w tym pokładajmy nadzieję ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę, a dzisiaj na snapie pewnego popularnego ostatnio trenera usłyszałam, ze owoce to nic tylko cukier i mogą je jeść tylko osoby, które ostro trenują i to i tak w mikroskopijnych ilościach, a witaminy powinnismy przyjmować wraz z suplementami diety... Pomyslałam sobie "WTF?!". Po Twoim poście widzę, ze to jednak nie ja zgłupiałam do reszty :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, uwielbiam takich ekspertów :D oczywiście na śniadanie omlet popijany odżywką białkową, a na kolację i obiad pierś z kurczaka. no i błonnik też w suplemencie chyba, bo inaczej to już tylko środki na przeczyszczenie pozostają :D

      Usuń
    2. mnie zlosc nachodzi jak slysze takich trenerow od wszystkiego. Moj syn i maz maja cukrzyce typu 1, prezslismy na diete roslinna wlasnie z tego powodu, jest to dieta wysoko weglowodanowa z ogromna iloscia owocow (oj zgrozo cukier) w ciagu dnia, staramy sie jesc jak najwiecej raw vegan w tym najwiecej qlaniw owocow bo one nie powoduja u nich skokow poziomu glukozy, przez co i maz i syn obnizyli zapotrzebowanie na insuline o ponad 50%!!!

      Usuń
  4. Czekam na kolejne posty:) Świetny blog

    OdpowiedzUsuń
  5. z czego zrobiona jest ta kanapka?:D

    OdpowiedzUsuń