czwartek, 24 września 2015

jedzenie do syta, czyli klucz do szczęścia

Najlepszym chyba aspektem diety roślinnej jest sytość.
Jedno z najprostszych i najprzyjemniejszych uczuć, które w czasach wiecznego "dietowania" traktowane jest niemal jako coś złego i wstydliwego.
Tymczasem nie ma nic gorszego, niż jedzenie małych porcji i wstawanie od stołu z uczuciem głodu, prawda? Dlaczego więc uparcie wmawia sie nam, że tak właśnie trzeba?

Jedzenie do momentu, kiedy czujemy się w pełni usatysfakcjonowani, jest kluczem do szczęścia, spokoju, atrakcyjnego wyglądu oraz równowagi fizycznej i psychicznej.
Stałe ograniczanie się, odmawianie sobie jedzenia, a potem obsesyjne myślenie o nim, frustracja, napady obżarstwa i tycie to koszmarne błędne koło. Mnie udało się już z niego wyrwać, co jest tak niesamowitą ulgą, że szczerze życzę zaznania jej każdemu!





Dostarczanie sobie nieograniczonej ilości nieprzetworzonych roślinnych produktów jest dla nas tak naturalne i instynktowne, że bez tego ciężko normalnie funkcjonować. Naturalnie niskokaloryczne, bogate w wodę i błonnik pokarmy są pożywnieniem, które przewidziała dla nas ewolucja. Wypełniają, sycą i dostarczają wszystkich niezbędnych składników dożywczych, sprawiając, że czujemy się dobrze i mamy dużo energii.

Ile więc powinniśmy zjadać? Tyle, ile mamy ochotę! Wsłuchanie się w swój organizm może być trudne po latach trenowania się w restrykcjach, ale praktyka czyni mistrza. I pamiętajmy, że traktowane z szacunkiem i dobrze odżywiane ciało samo będzie utrzymywać się w optymalnym zdrowiu i formie, bez konieczności liczenia kalorii.



Ile ja zjadam kalorii? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Jem do momentu, kiedy czuję się pełna, a jeśli mam ochotę, biorę dokładkę/jem deser/podjadam. Lubię mieć przed sobą talerz z dużą porcją jedzenia, taką, która wiem, że wypełni mój żołądek. Zaryzykuję stwierdzenie, że wtedy czuję się szczęśliwa :) Kluczem jest wybranie owoców i warzyw jako podstawy posiłków i utrzymywanie na stosunkowo niskim poziomie ilości zjadanego tłuszczu.

Taka mała zmiana, a tak dużo szczęścia potrafi wnieść do wszystkich aspektów życia.
Czy ktoś jeszcze ma ochotę przestać być głodnym? ;)

4 komentarze:

  1. Wszystko takie smakowite!
    U mnie w diecie, odkąd wykluczyłam laktozę też nie muszę już liczyć kalorii kieruję się tym na co mam aktualnie ochotę:P Kusi mnie zrezygnowanie całkowicie z mięsa, ale jak na razie nie potrafię.

    OdpowiedzUsuń
  2. do takich zmian lepiej być mocno przekonanym, czuć to, bo inaczej prawdopodobnie nie wyjdzie. mnie też zajęło to duuuużo czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniam! Zjadłabym te nasiona chia z figami! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prawie 15 latach-Jezu:(:( głodówek i diet i po około 8 latach zaburzeń odżywiania :( zdecydowałam się na weganizm. Na początku mój organizm zwariował, rzuciłam się na wszystko czego sobie odmawiałam, jadłam jak szalona owoce, daktyle i ziemniaki o których wcześniej marzyłam, jadłam tak jak gdyby ktoś miał mi to zabrać. Mówiłam do siebie przez łzy ,,kochanie jutro też dostaniesz to wszystko". I pewnego dnia obudziłam się, wiedząc że jutro też jedzenia mi nie zabraknie :) i poczułam taka ulgę i wolność, tego się nie da opisać. Nadal dochodzę do siebie ale mam takiego powera do życia, ćwiczeń i wreszcie jestem szczeliwa. Jakie to niesamowite:)

    OdpowiedzUsuń